Cały dzień w busie: nasz złomowaty mercedes bus o
oczywiście rozkraczył się. Po przymusowym godzinnym
postoju ruszyliśmy dalej, już innym mercem.
Żar leje się z nieba. Krajobrazy surowe, domzkane
od góry śnieżnymi szczytami. We wioskach dominuje
handel, babuszki z jurt sprzedają kumys, lepioszki,
arbuzy i suszone ryby.
Kirgizi bardzo mili, ciekawi, pytają się o nas,
o nasye plany, skąd jesteśmy itp. Sporo przy tym
wszystkim śmiechu i pogłębiania kontaków polsko-
kirgiskich :)
Po przekroczeniu łańcucha górskiego jedziemy wzdłuż
potężnego jeziora Issyl-Kul położonego na wysokości
1600m n.p.m. Dla polskiego typowego "pirata drogowego"
tutejsze drogi to byłby raj, a wyprzedzanie na 3ciego
to norma.
Znużenie.... zapadam w sen...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz