
No i koniec 3 tygodniowych zmagań z dzikimi górami Tien-Szan. Wszystkim polecam ten piękny kraj ze wspaniałymi górami, pięknym "morzem" Issyk-Kul i gościnnymi ludźmi. Ruskie disco w Karakol, kumys u prawdziwych koczowników, lepioszki z borówkami albo lot śmigłem nad szczytami tien-szan. O cudach na kiju na Osz Bazar nie wspominając. Ech, łezka w oku...
Dzięki wielkie Sylwkowi K., staremu wyjadaczowi gór środkowej Azji, za wskazówki i rady dotyczące Chan Tengri, no i tradycyjnie za sprzęt. Stary śpiwór zwiedził już kawał świata, co? He he :-) A NRC-tkę "noga słonia" przekazałem Kandaharowi, walczy więc dalej na Chanie! Monti, dzięki za sprzęt, zawsze można na Was liczyć, prezesi KW Piła, he he :-) A namiot dam do pozszywania. Bidula dostał w kość ale będzie jak nówka! Ale największe dzięki dla Krzycha, mojego młodego górskiego druha. Wspólna walka byla piękna, nic tak nie łączy jak wspólne dupuwy w Tengri, jeee!! I cholerka wie ile łącznie kilogramów zjedliśmy włosów i innych syfów pływających w tych tonach wody roztopionej ze śniegu. Wracaj szczęśliwie do kraju a jeszcze trochę "przesiadek" przed Tobą. Brakować będzie już zawsze humoru "frirajdera" Miszy, jego "joooo maaajooo job digidy!!!" i sałatek dobrej duszy Saszki.
Już w Moskwie. Potworne upały, niebo zasnute, ludzie w maskach. Stewardesa patrząc na moje buty wzięła mnie za strażaka gaszącego te gigantyczne pożary. Za 3h Wa-wa i nocnym pociągiem do Poznania. Do żonki i córeczki :-):-):-) A suwenirów mnoga, oł jeeaa! Tylko kiedy posegreguję tych 10Gb zdjęć i filmów?... Wrzucę za parę dni linka!
Dzięki wszystkim za trzymanie kciuków! Paaa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz